Sytuację szerzej opisał portal Gazeta.pl. Do redakcji przesłano mail, w którym opisaną tą niezwykłą sytuację, do której doszło w sobotę 27 lipca podczas rejsu z Gdyni na Hel.
Płynęliśmy pod żaglami z Gdyni do Helu z prędkością ok. 5 węzłów [9.26 km/h - red.] o godzinie 14:30, ok. 9 km od Gdyni od strony Zatoki Puckiej zobaczyliśmy w wodzie delfina (wtedy jeszcze o tym nie wiedzieliśmy), który pływał obok nas przez kilka minut, przepływając z jednej do drugiej burty. Niestety w tym czasie nikt nie miał przy sobie telefonu, a na początku z powodu sporej odległości myśleliśmy, że to po prostu foka lub morświn. Kiedy zaczął podpływać coraz bliżej, widok zaskoczył nas wszystkich - wyglądał jak delfin. Udało nam się nagrać jedynie ostatnie chwile wspólnego pływania
- cytuje redakcja Gazety.pl
Polecany artykuł:
Redakcja g.pl skontaktowała się z mgr Wojciechem Górskim, starszym specjalistą naukowo-technicznym ze Stacji Morskiej im. Profesora Krzysztofa Skóry Wydziału Oceanografii i Geografii Uniwersytetu Gdańskiego. Ekspert potwierdził przypuszczenia czytelnika. Na nagraniu pojawił się delfin zwyczajny (Delphinus delphis). Jak wyjaśnił w rozmowie z portalem mgr Wojciech Górski, delfin zwyczajny mógł znaleźć się w Morzu Bałtyckim tylko jedną drogą, która powadzi przez Cieśninę Duńską. Dodał, że "często pojawianie się tych zwierząt towarzyszą wlewom słonej wody z Morza Północnego". Choć widok delfina w Bałtyku może wielu zaskoczyć, to okazuje się, że ssak ten pojawia się w tym rejonie co pewien czas.
W Bałtyku występuje rodzimy gatunek walenia, czyli morświn (Phocoena phocoena), który jest krewniakiem delfina. Niestety jego sytuacja w związku z działalnością człowieka rysuje się w ciemnych barwach. Gatunek ten uznawany jest w Bałtyku Właściwym za krytycznie zagrożony. Obecnie jego liczebność szacowana jest na jedynie na około 500 osobników.
- dodaje portal.
Polecany artykuł: